czwartek, 10 października 2013

Pseudomikole

Wraki we wrocławskim porcie
Ostatnimi czasy niewiele rzeczy mnie zaskakiwało. Ba, wręcz zdawało mi się, że widziałem już wiele i powoli czas wybierać sobie jakąś ładną topolę na trumnę. Coś jak w tym utworze Adama "nie dziwi nas to, bo nie dziwi już nas nic". Jednak dziś wpadłem w niemałe zakłopotanie. A jak się później okazało, mój mały poukładany świat, legł w gruzach...
Było wiele dyskusji, argumentów, obelg i kłótni na temat szeroko pojętego mikolstwa. Począwszy od spuszczania się na sam widok podkładu kolejowego, łapania erpełanów, poprzez fotografowanie wszystkiego co jeździ po szynach, przechwalanie bezużytecznymi informacjami, a na robieniu peronówek i kółeczkowaniu kończąc. Cały przekrój fanatyków, miłośników i zboczeńców kolejowych. Zresztą, określenie 'mikol' jest nacechowane negatywnie i to nie bez powodu. Gdy tylko je słyszę mam obraz człowieka stojącego na peronie, najlepiej przy samej krawędzi, trzymającego w trzęsących się rękach kamerkę i błagającego mechanika o malutkie erpejeden, który po przyjściu do domu wrzuca na jutuba tysięczne nagranie przelatującej przez perony siódemki albo dziewiątki, oczywiście okraszone drżącym obrazem i chaotycznym zoomem. Cóż by rzecz, ktoś na taki obraz swojej pasji sam zapracował.
Teraz może to zabrzmieć jak usprawiedliwianie się, ale mam to w dupie. Moje zainteresowanie koleją zaczęło się względnie niedawno. Może dlatego, że nie miałem w rodzinie kolejarzy i nikt z koleją związany nie był. Za dzieciaka sporo jeździłem, ale traktowałem to jako normalny środek transportu. I kilka lat temu po prostu jakoś samo z siebie to wyszło. Uwielbiałem i nadal uwielbiam klimat kolei. Tę przeszłość w której nie było dane mi żyć. Sentyment do czegoś, czego nie znałem. Lubiłem siedzieć przy torach, patrzeć na pociągi. I w pewnym momencie zacząłem zgłębiać temat.
Lubię podróżować samotnie, mam wtedy czas porozmawiać z samym sobą. Wsłuchać się w stukot kół, obserwować zmieniający się krajobraz. Mam ten cenny czas, którego brakuje w codziennym zamieszaniu. I obserwuję senne wsie, zachowania ludzi, lokalne zwyczaje, nierzadko piękną architekturę, zarośnięte stacyjki i brudne dworce. Zachwycam się tym w samotności. Czasem po prostu lubię porozmawiać z kimś kto mnie rozumie.
Dlatego też nie znoszę imprez kolejowych - spęd mikolstwa, a gdzie się ucha nie przyłoży każdy terkocze o kolei. Gdzie tabun zboczeńców pcha się z aparatami byleby zrobić jakieś krzywe zdjęcie. I nawijają o tym co się stało z jaką lokomotywą, dlaczego siódemka xxx jest lepsza od siódemki xyz, a dlaczego tamten wagon nie jest w ruchu, a na tę stację mieściło się tysiąc wagonów, teigrek to był najlepszy parowóz, że przed wojną niemiec to drut kładł, a ruski zwijał, a kiedyś to było połączenie ekspresowe między Piździwólką a Wielkim Kacem, a teraz to już tylko nasrać i wpuścić jeże żeby podeptały. I tak w kółko i bez przerwy...
Oczywiście, są i tacy miłośnicy z którymi podróżuje się bardzo przyjemnie. Podchodzą do swojego zainteresowania z dystansem, nie przechwalają się swoją wiedzą, nie klękają na widok lokomotywy. A najbardziej ze wszystkich lubię fotografów. Ale tych, którzy zbierają szacunek na galeriach, rozsądnie wybierają miejsce w którym będą fotografować i czekają pół dnia żeby zrobić to jedno zdjęcie tego jednego pociągu. Czyli stare znane podejście, jakość a nie ilość. A nierzadko ten fotograf ma pojęcie większe od mikola 'z krwi i kości'. Tyle, że on się nie będzie z tym obnosił, bo nie musi nikomu niczego udowadniać. Takie podejście bardzo lubię. Ale sami wiecie których osobników jest więcej.
Oczywistym też jest, że ulubionym środowiskiem mikola jest peron. Zupełnie nie rozumiem dlaczego każdy mikol kocha robić zdjęcia na peronach, przecież ani z tego się wiele wyciągnąć nie da, a każda fota wygląda tak samo. Ale nikt i tak na to nie zwraca uwagi, bo zazwyczaj na takiej foteczce jest kolejna siódemka albo kibel. Oczywiście mikol nie wie co to kadrowanie, zoom, obróbka. Jego pasja i wiedza nadrabiają niedociągnięcia techniczne.

Ale cóż takiego zburzyło ten mój malutki kolejowy świat?
Otóż miałem wolny dzień, rozpogodziło się, a na jednej z kolejowych grup ktoś rzucił informację, że z wrocławskiego portu będą wywozić trupy czeskich lokomotyw. Wybierałem się tam od dłuższego czasu, dziś udało mi się dotrzeć. Gdy już obfotografowałem co chciałem, obszedłem teren, popatrzyłem jeszcze chwilę na te sypiące się kasty i postanowiłem wybrać się na Nadodrze. Rzut beretem od portu, a że dużo towarowych tam jeździ, to będzie na co popatrzeć. Widok przejeżdżających pociągów mnie koi... Na radiu usłyszałem, że od Osobowic zbliżają się dwie lokomotywy z jednym wagonem, czyli coś nietypowego, warto poczekać. Poszedłem kawałek za stację. Po chwili w perony wjeżdża siódemka ze Śnieżką, zatrzymuje się, a do loka podlatuje 9-letni knypek i zaczyna robić zdjęcia. Oczywiście, z tej odległości przy jakiej stał można było zrobić makro reflektora albo numeru bocznego, a nie jakieś sensowne zdjęcie. Zresztą, sami zobaczcie:
Nie jestem fanem ani peronówek, ani tym bardziej pojazdów elektrycznych, więc mi to tam obojętne czy ktoś by mi zepsuł kadr czy nie. Za to zdziwiło mnie właśnie to, kto jest na tym zdjęciu. Zawsze byłem przekonany, że to znienawidzone mikolstwo, to wczesne gimnazjum, czyli ludzie, których wiek już jest dwucyfrowy. I okazuje się, że znów jestem w błędzie - już podstawówkowicze przed pierwszą komunią biegają za pociągami. Myślę sobie - kuźwa, czy to jest normalne? Ja w jego wieku po lekcjach biegałem z kolegami po drzewach, a nie łaziłem robić zdjęcia pociągów. Ale nic to, teelka odjechała, chłopczyk zniknął gdzieś pod wiatą. Po chwili ruszył jakiś byk z bruttem i młodziak znów się wyłonił:
Później przyjechał szynobus do Trzebnicy, za którym młody pognał żeby sfocić od czoła. Później zniknął mi z oczu na dobre. 
I tak zacząłem się zastanawiać, czy to normalna rzecz? Czy to normalne, że takie dzieciaki interesują się pociągami (bo raczej o kolei jako całym organizmie ciężko mówić)? Czy to jest ewenement czy norma? A może to ja jestem dziwny, że takie rzeczy mnie dziwią? 
Po podjęciu wątku na jednej z grup kolejowych, okazało się, że ten jegomość na powyższych zdjęciach nie jest dziwny. Jednak to ja jestem dziwny. Tak, ja jestem dziwny. Dlaczego? Bo za młodu nie przesiadywałem całych dni przy torach albo na stacji, bo nie robiłem wcześniej zdjęć pociągów, bo nigdy wcześniej nie ciągnęło mnie do kolei, bo jestem za młody żeby być prawdziwym miłośnikiem kolei (ten ostatni argument jest bez sensu, ale takie są fakty, a faktom się nie zaprzecza).

I teraz wiem, dlaczego nie lubię przebywać wśród kolejowych fanatyków.
Jeśli jesteś 13-latkiem i robisz zdjęcia na peronie - jesteś zakompleksionym mikolem, który psuje każdemu kadr i spuszcza się na widok wkopanej szyny. Jeśli masz 4 lata mniej i robisz zdjęcia na peronie, to znaczy że masz pasję i oby trwała ona jak najdłużej. Jak masz ponad 20 lat, to i tak jesteś za młody i masz spadać na te swoje kółeczka, a nie pisać na forum. Do tego jeszcze grupa młodych kolejarzy z zamiłowania, która wstydzi się przyznać do swojej pasji i gardzi plebejskim mikolstwem.
Każdy gardzi każdym, wszyscy na siebie srają, jednocześnie sobie zaprzeczając, dobierając argumenty do aktualnej potrzeby... A te i wiele innych atrakcji poznacie, gdy tylko wejdziecie w świat, tak zwanych, miłośników kolei.

1 komentarz:

  1. Google przyniosło mnie tu przypadkiem, ale wdzięczny mu jestem, bo wpis się na dobre piwo kwalifikuje.
    Sam za młodu co najwyżej oglądałem pociągi z wiaduktu, a podróż trafiała się najwyżej w wakacje. Dziś to codzienna droga do pracy. Od roku mnie mrowi pod skórą, inaczej patrzę na pociągi, korci żeby zdolności manualne upust znalazły w jakiejś makietce, no cokolwiek, bo kolej fajna jest. Ale trafiłem na ten pechowy moment w dziejach ludzkości, że internet jest już powszechny. No i właśnie z niego się dowiaduję, że przecież nie robię na nastawni od trzydziestu lat, albo ojciec i dziadek nie wozili mnie stonką jak byłem w beciku i w ogóle z czym do gości. Ale na jakiś hejt wobec siebie się nie uskarżam, bo się z zainteresowaniami nie wychylam. Za to właśnie martwi mnie ta nienawiść wewnętrzna, każdego do wszystkich. A o kolei złego słowa powiedzieć nie można. Jak już jesteś miłośnikiem, to ciesz się, że syf, że opóźnienie, że grzejnik zrobił saunę. Jak ktoś grymasi, to pewnie "bydło, które powinno Falsami jeździć". Bo kolej nie jest dla ludzi, kolej jest dla kolei i jej wyznawców. Tylko jak w tym otoczeniu wytrwać, a wytrwawszy nie popaść w mizantropię?

    OdpowiedzUsuń