Niedawno miała miejsce niesamowita plaga wykolejeń pociągów. Oczywiście, media nie trąbią o tym na lewo i prawo z jednej przyczyny – bo to pociągi towarowe. Ale co by było gdyby jechał tamtędy któryś z osobowych składów? Lepiej nad tym nie myśleć…
Warszawa Gdańska / fot. rk.pl |
Niechlubny sezon został otwarty w styczniu, jednakże skromne – raptem jeden wagon towarowy i drezyna na Pomorzu. Później już poszło z górki. Na początku marca, również na Pomorzu, wypociążyło się już dziesięć wagonów. Detektywi z kolejnictwa dopatrzyli się na kilku wagonach loga CTL, czyli jednego z przewoźników po torach kolejowych. Kilka dni później wykoleił się skład Lotosu pod Warszawą – Skoda i trzy cysterny które przewoziły benzynę i ropę. Chyba Bóg czuwał i się nie rozszczelniły. Wyglądało na to, że w tym zdarzeniu winna była krzyżownica. Jednak nie doszukałem się oficjalnego komunikatu od PLK na temat przyczyn.
Następne były Czechowice-Dziedzice. Tutaj wywróciło skład, który zdemolował peron i budynek dworca. Przyczyną był źle zamocowany ładunek. Jedyny plus jest taki, że działo się to w nocy więc ryzyko ewentualnych ofiar było mniejsze. Kolejne wykolejenie już w kwietniu w Kutnie. Detektywni znów odkryli, że skład należał do CTLu. Wykopyrtnęło się osiem wagonów z kruszcem. Co bardzo miłe, właściciel nie pozwolił na cięcie wagonów. W związku z tym wzywany był czołg, który nie dał rady ogarnąć tego rozgardiaszu, a później ściągany i obudowywany był żuraw EDK 1000. W tym przypadku oczywiście wina brzmiała – zły stan techniczny wagonów. Jednak bystry wzrok dopatrzy się totalnie zniszczonych podkładów.
Kutno / fot. eKutno.pl |
I teraz rodzi się pytanie – czyja jest wina? Ktoś w ogóle odpowiada za te wypadki?
Przeładowane wagony CTLu (to już norma w sumie…) były przyczyną? Czy może rewident nawalił? A nikt w mediach nie mówi o złym stanie torowisk. Ciągle tylko wina jest zrzucana na przewoźników, a gdy tylko ktokolwiek wspomni o PLK już jest wysyłane pismo, które oczyszcza tą spółkę z jakiejkolwiek winy, bo przecież ograniczenia do 70 kmh, przegniłe podkłady i wystukane szyny to normalna rzecz…
Póki co wyleciały tylko towarowe składy, ale przecież osobowe jeżdżą tymi szlakami dzień w dzień. Czy musi znowu dojść do katastrofy jak ta w Reptowie (po niej została zrobiona rewizja i wymieniono ponad osiem tysięcy rozjazdów w całym kraju)? Czy musi zginąć kilkadziesiąt osób żeby ktoś zaczął myśleć? Najwidoczniej tak…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz