niedziela, 15 maja 2011

Rosyjska ruletka z pasażerem

fot. Ostrowski / kontakt24.tvn.pl
Prawdopodobnie już niebawem zacznie się plaga płonących wagonów w spółce InterCity. Odwalili oni modernizacja wagonów po polsku, czyli na zewnątrz cud-miód a w środku ‘fabryka’. I przez te przestarzałe, zepsute elementy sprzed kilkudziesięciu lat niebawem dojdzie do tragedii.
Jakiś czas temu skład EU07-004 z 9 pudełkami, jadący z Krakowa do Kołobrzegu zaciągnął za sobą zasłonę dymną. Dyżurny ruchu poinformował, że dymi się z ostatniego wagonu, kierownik pociągu zastosował standardową procedurę w takich przypadkach (sprawdzenie czy są pasażerowie, zamknięcie okien, wyłączenie bezpieczników). Na miejsce przyjechała straż pożarna, oddymili wagon, zrobili rozpoznanie. Po kilku godzinach szperania znalazła się przyczyna – elektryczne grzałki w nagrzewnicy. Ich zbyt wysoka temperatura spowodowała nadpalenie filtrów powietrza wraz z obudową.
Wszelkie wagony i lokomotywy są regularnie poddawane kontrolom rewizyjnym. Łatwopalny wagon również i miał jeździć kolejny rok (był świeżo po rewizji). Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych wydała zarządzenie w którym w jednym z punktów był nakaz niezwłocznej wymiany urządzeń ZT-2NK produkcji BEWAGu w wagonach 111A, 112A, 140A i 141A. Mało tego, PKBWK złożyła do prokuratury wniosek o sprawdzenie czy nie dokonano przestępstwa, gdyż 82 wagony przeszły gruntowną modernizację. Znaczy, miała to być gruntowna, a była ‘polska’. Miały zostać wymienione, między innymi, owe urządzenia grzewcze i instalacja elektryczna, a jak się okazało – nie zostały. A prokuratura krakowska tak dogłębnie zbadała sprawę, że ją umorzyła.
No ale jaki problem te urządzonka powymieniać? A bo problem jest poważny. Przewoźnicy nie wiedzą ile aktualnie mają wagonów więc ciężko podać konkretną liczbę, ale liczmy, że trzeba by było wymienić 3 do 4 tysięcy sztuk bezpieczników topikowych. Taka wymiana kosztowałaby jakieś 120 milionów polskich nowych złotych. Do tego odwołane pociągi (jeden wagon to jakieś dwa tygodnie grzebania), mniejsze składy i tak dalej, czyli jeszcze większe wydatki. Więc co robi PKP? Olewa sprawę i twierdzi, że to są przypadki marginalne i tak rzadkie, że nie warto na to zwracać uwagi.
No tak, przecież przychód jest ważniejszy niż kilka osób które dojadą do domu zwęglone tudzież zaczadzone, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz